wczasy, wakacje, urlop
21 June 2012r.
Wdzydze Kiszewskie znane są szeroko od kilkudziesięciu lat dzięki dwojgu ludziom, którzy osiedli tu pod koniec XIX w. i działalnością całego swego życia przyczynili się ogromnie do wskrzeszenia ginącego przemysłu ludowego i sztuki J.ud_owej, przypomnieli o istnieniu Kaszub, dali wielu ludziom zajęcie i stworzyli we Wdzydzach prawdziwe ognisko kultury ludu kaszubskiego. Ludźmi tymi byli: Izydor Gulgowski, miejscowy nauczyciel, i jego żona Teodora z domu Fethke, malarka, która nie ukończyła zaawansowanych studiów w Berlinie. By uratować ginące narzędzia pracy Kaszubów, ich sprzęt, stroje, dzieła sztuki, instrumenty, zabawki itp., zbierał je Gulgowski przez wiele lat z myślą o założeniu placówki muzealnej. Realizacja tego zamierzenia nastąpiła w 1906 r., po zakupieniu u miejscowego gbura Michała Hinca zagrody z kawałkiem gruntu, w tym dzisiejszego terytorium muzealnego należącego jeszcze obecnie do rodziny Fethków. Zapłata za tę posiadłość wynosiła 5000 marek. Chata Hinca stała na miejscu dzisiejszej checzy rybackiej we wdzydzkim skansenie. Zakupił ją Gulgowski z całym wyposażeniem, jakie się w niej znajdowało. Była ona już wówczas zabytkiem budownictwa ludowego, gdyż pochodziła najprawdopodobniej z XVIII w., jako że zbudować ją miał dziad Michała Hinca. Była to typowa checz z wystawkiem wspartym na 4 słupach, podobnie jak obecna. Wypełniły ją zbiory Gulgowskiego, bardzo bogate, między innymi bezcenny zespół haftowanych złotymi nićmi czepców kaszubskich, tzw. złotogłowi. Równie bogaty był zbiór obrazków na szkle, dziś występujących już tylko 144 112 w kilku przykładach. Gulgowski nie poprzestał jedynie na zbieractwie, ale pisał również prace z dziedziny etnografii, artykuły publicystyczne, a nawet wiersze. Zarówno Gulgowski, jak i żona jego Teodora, główna zresztą w tym zakresie inspiratorka, zajęli się wskrzeszeniem artystycznego wytwórstwa ludowego, zamierającego już pod naporem fabrycznej tandety. Intencje ich były przy tym dwojakie: chodziło zarówno o ratowanie sztuki ludowej, jak też o stworzenie źródeł dodatkowego zarobku mieszkańcom Wdzydz, wioski naówczas bardzo biednej. Gulgowska już w 1907 r. zajęła się hafciarstwe m, ucząc kobiety wdzydzkie tak techniki, jak i kompozycji haftu kaszubskiego, którego wzory czerpała między innymi z poklasztornych zabytkowych szat przechowywanych, w przykościelnym skarbcu w Żukowie. Na wzornictwie wdzydzkim wywarła pewne piętno także jej własna wyobraźnia plastyczna i stąd się wywodzi do dziś istniejąca odmienność haftów z Wdzydz. Szkoła wdzydzka nie ogranicza liczby kolorów do siedmiu — charakterystyczna dla niej jest duża dowolność w doborze barw i ich odcieni. Ponadto układ wzorów jest tu nieco inny: bądź koncentrycznie zapełniający płótno od środka, bądź utrzymany w formie pełnych bogatych szlaków, obiegających serwetę dookoła. Niestety, wyjątkowe bogactwo haftu kaszubskiego jest obecnie w spółdzielczej pracy chałupniczej tamtejszych kobiet ze względów ekonomicznych (ceny wyrobów) znacznie ograniczane. Świetna tradycja hafciarska we Wdzydzach przetrwała do dziś, przy czym umiejętnościami wyróżnia się Władysława Szlubach-Wiśniewska, pracująca w zespole podlegającym Spółdzielni Przemysłu Ludowego i Artystycznego w Kartuzach. Inną dziedziną sztuki ludowej, która jest we Wdzydzach nadal żywa, są plecionki z korzeni sosny. Tradycja plecionkarstwa jest w tej wsi bardzo stara. Dopiero jednak Izydor Gulgowski technikę tę, mającą zastosowanie — w krainie kaszubskich jezior 145 145 Haft artystki ludowej Władysławy Szlubach-Wiśniewskiej z Wdzydz Kiszewskich Fot. J. Rydzewski wyłącznie użytkowe — do wyrobu miar na zboże, koszy itp., ukierunkował tak, że zyskała walor artystyczny. Za czasów Gulgowskiego wyplatali tylko mężczyźni, zarówno bowiem wyciąganie korzeni, jak ich obróbka wymagają siły fizycznej. Dziś natomiast plecionkarstwem zajmują 142 104 się głównie kobiety, przede wszystkim siostry: Helena Knut i Anna Ostrowska.